Naszym pierwszym przystankiem w Tajlandii było Krabi. Wysiadając z samolotu spodziewaliśmy się, że będzie tzw. efekt mokrej ściery na twarzy :D bo tak właśnie przed wyjazdem czytaliśmy we wpisach innych podróżujących, sami z własnego doświadczenia wiemy teraz, że klimat tam w okresie wczesno wiosennym nie jest dla nas aż tak trudny. Każdy pewnie znosi to inaczej, ale my nie mieliśmy żadnego problemu.
Lecąc z Malezji, już
w samolocie dostaliśmy druczki do wypełnienia,
które są wymagane żeby dostać
wizę na pobyt w Tajlandii, taka wiza jest darmowa i nie
potrzeba zdjęć, wpisać w druczek należy
podstawowe informacje o naszym statusie, zarobkach, skąd
lecimy i gdzie spędzimy najbliższy
czas, należy podać adres hotelu lub mieszkania w
którym się zatrzymamy, odprawa paszportowa na lotnisku trwałą
troszkę czasu, kolejki spore i już
tam mogliśmy się przekonać,
że Tajowie są bardzo spokojni i nawet przy
ogromnych kolejkach do okienka oni mają czas na wszystko bez pośpiechu
i nerwów :)
Po zameldowaniu się
w hotelu udaliśmy się na wieczorny spacer po
okolicy, czułam się tam jak dziecko w parku
rozrywki, wszystko mnie zachwycało swoją
innością, uśmiechnięci
ludzie, smakowite zapachy, zamiast pasów na ulicy narysowane zebry J inny świat
a to dopiero początek naszej wyprawy.
Weekendowy targ nocny w Krabi Town nie rozczarował nas, sporo o nim czytaliśmy i było tak jak widzieliśmy to w naszej
wyobraźni, bez problemu można znaleźć tutaj wszystko czego potrzebujemy oraz
to czego nie potrzeba ale fajnie mieć. Za kilkaset
baht można kupić ubrania, buty,
okulary oraz galanterię logowaną jak w najdroższych butikach. Zdarzały się również bardzo ciekawe dresy na których były chyba wszystkie znane marki sportowe J
Oprócz garderoby napełnić mogliśmy tutaj także nasze żołądki, dla każdego coś dobrego, naleśniki po około 5zł - moje ulubione
z nutellą i bananami, mini pączki za ok 50 groszy/szt Pat Thai czyli
makaron z sosem rybnym, mięsem lub krewetkami, warzywami, kiełkami bambusa i posiekanymi orzechami smak na prawdę dobry do tego czasem jajko sadzone, cena wahała się w okolicy 8zł, prze rożne szaszłyki lub pieczone
na grillu kawałki kurczaka lub innego mięsa to około 2zł/szt czasem
mniej, sushi również tanie 1zł/szt mniejsze 50
groszy/szt. Shake owocowe ze świeżych owoców cena
rożna ale przeważnie 3-6zł. Raz skusiliśmy się na kebab w cieście, smakował dobrze, kosztował 5zł.
Ceny na targu są bardzo zróżnicowane i raczej ciężko się tu targować, najważniejsze czego się tam nauczyliśmy to to, że ich "spicy" to nie to samo
co nasze, kupiliśmy kiedyś na próbę kawałki kurczaka, które miały nie być ostre, zjedliśmy tylko po jednym kęsie i reszta
poszła do kosza na szczęście nie były drogie bo za porcje takich kawałków zapłaciliśmy 3zł ale do tego wypiliśmy butelkę wody, na drugi dzień i w sumie już w nocy nasze żołądki strajkowały, ból brzucha, posmak chili i biegunka :(
Niesamowite dla nas było to jak szybko człowiek przyzwyczaja się
do nowych standardów. Szybko przestał przeszkadzać
nam zimny prysznic, mrówki w umywalce i jaszczurki na suficie, kafelki na
sklepowej podłodze przynosiły
bosym stopom ulgę swoim chłodem,
już nie odstraszały
brudem i chorobami. Na dobranoc obserwowaliśmy
mrówczy szlak handlowy, obecność jaszczurki na ścianie
oznaczała noc bez komarów.
ABOUTME
Cześć jestem Renata a to jest moj Blog, wraz ze swoim narzeczonym Dawidem pokazęmy Tobie jak nie wydać dużo a zacząc podróżować, kupować tanie bilety lotnicze, a także pokażemy ci sporo trików na tańsze życie
0 komentarze:
Prześlij komentarz